TABLE OF CONTENTS:
Autorka: Justyna Cichocka, Specjalista ds. Employer Brandingu
Andrzej Kopytko, nasz Senior Software Developer, od ponad 15 lat związany z programowaniem, od dziecka z żeglarstwem, a od 4 lat z Solwitem. Andrzej podejmuje za chwilę próbę niezwykłą – wymagającą odwagi, doświadczenia i ogromu ciężkiej pracy (prawie jak wdrażanie na produkcji!). Już za nieco ponad tydzień weźmie udział w regatach Jester Challenge. O tym dlaczego są niezwykłe, przeczytacie niżej!
No właściwie to na maj, czerwiec i lipiec Głównym i jedynym planem jest pokonanie jednej z najtrudniejszych tras na świecie – Jester Challenge. To rejs, podczas którego mam zamiar przepłynąć 3500 mil z Wielkiej Brytanii do Stanów Zjednoczonych. To druga próba na tej trasie, pierwsze podejście w 2017 roku zakończyło się po jakichś 700-800 milach awarią takielunku (zerwanie baby-sztagu, na którym zamontowany był fok sztormowy). Od tamtego momentu miałem trochę czasu na przygotowanie się do kolejnej próby. Przede wszystkim zmieniłem łódkę – poprzednim razem płynąłem 11-metrową Delphią, teraz płynę 10-metrową, ale dzielniejszą Najad 34. Do tego oczywiście bardzo dużo pływania i treningów.
15 kwietnia wsiadam na jacht i płynę do Świnoujścia, a 30 kwietnia z Amsterdamu płynę już bezpośrednio na start, który zaplanowany jest na 8 maja w Plymouth. Po ponad miesiącu dopływam do Newport, jakieś 140 mil od Nowego Jorku, a później powrót. Po drodze jeszcze na Azory, ale potem szybciutko do pracy
Przede wszystkim jest bardzo długa – zakładam, że 3500 mil uda mi się przepłynąć w jakieś 5-6 tygodni, bez odpoczynku i bez dotykania lądu. Jest to oczywiście rejs samotny, więc na wsparcie nie będzie co liczyć. A najtrudniejszą kwestią jest chyba wiatr – optymistycznie zakładam, że jedynie większość trasy będzie pod wiatr – oraz temperatura, która w obszarze prądu labradorskiego mogą spaść do kilku stopni. Na tej szerokości geograficznej układ pogodowy generuje niebezpieczne niże, które schodzą w taki sposób, że płynąc ze wschodu na zachód płyniemy pod wiatr i dodatkowo pod prąd. Ostatnią rzeczą z takich najważniejszych są góry lodowe, których mam nadzieję uniknąć, gdyż planuję raczej trzymać się loksodromy, czyli jednak zejść poniżej najkrótszej drogi. Wszystko jednak będzie wiadomo po starcie.
W tej chwili 5 osób z 13 zgłoszonych, potwierdziło swoją obecność.
Trudno powiedzieć. Jeśli powiem, że duże, to będzie wyglądało, że ja też takie mam. Pływam właściwie od dziecka. Oczywiście z przerwami – chociażby na ustrukturalizowanie sytuacji związkowo-rodzinno-domowej (przez dobre 10 lat trudno było się wyrwać na dłuższe wyprawy), ale udało się wrócić i to od razu na słone. Wydaje mi się, że trzeba mieć jakąś charyzmę w sobie. Determinację, która pozwoli poradzić sobie ze wszelkimi problemami.
Wierzy w moją odpowiedzialność i odpowiednie przygotowanie A tak całkiem serio, to wspiera mnie mocno i pozwala realizować marzenia. Ostatnio nawet napisała to na Facebooku, więc nie mogę w to nie wierzyć.
Przede wszystkim tych pomyślnych wiatrów! Spodziewam się co najmniej 4 -5 spotkań z mocnymi układami niżowymi, które niosą wiatry sztormowe, więc im mniej ich będzie, tym lepiej dla mnie i jachtu. Kontakt będzie oczywiście utrudniony – mój oficer prasowy Maciek (zawodowo team lider, prywatnie świetny kolega) będzie was na bieżąco informował o wszystkim!