TABLE OF CONTENTS:
Autorka: Justyna Cichocka (Specjalista ds. rekrutacji i employer brandingu)
Zapraszamy do przeczytania kolejnego wywiadu z cyklu 10 rozmów na 10-lecie Solwitu. Tym razem na pytania odpowiedziała Natalia Piechota, liderka jednego z zespołów w Solwicie i najdłużej pracująca z nami kobieta!
10 lat temu szukałam firmy, która miała być małym startupem, gdzie panuje rodzinny klimat i gdzie nie będę kolejnym numerkiem na umowie, tylko konkretną osobą. Jednocześnie miało to być miejsce, gdzie będzie kontakt z wielkim światem korporacyjno-biznesowym. Taką firmą okazał się Solwit. Sukcesu dopełniło moje spotkanie rekrutacyjne, które odbyło się w piwnicy, a jak wiadomo, genialne biznesy tak właśnie zaczynają, więc dobrze rokowało
Rodzinna, życzliwa atmosfera. Mimo że jest nas ponad 300 osób, to nadal nie jesteśmy numerkami w umowach. Wiadomo, przy takiej liczbie pracowników nie da się znać wszystkich z imienia, nazwiska i numeru buta , ale nadal zawsze można liczyć na życzliwość i chęć pomocy (zarówno w kwestiach zawodowych jak i prywatnych). Zamiast chorobliwego wyścigu szczurów jest zdrowa motywacja i ambicja, zamiast nierealnych wymogów (na przykład 60-letnie doświadczenie zawodowe w wieku 30 lat) jest wsparcie w rozwoju zawodowym i zdobywaniu doświadczenia.
To akurat ciężkie pytanie. Wszystko zależy od projektu, w którym aktualnie się pracuje. Ale chyba najtrudniejsza jest sytuacja, gdy trafia się na Klienta, który nie jest otwarty na innowacyjne rozwiązania lub po prostu na propozycje ulepszeń.
Odpowiedź na to pytanie łączy się bardzo mocno z punktem 2. Aplikując do Solwitu, byłam przekonana, że w którymś momencie ten „rodzinny” startup urośnie na tyle, że przejmie wszystkie cechy korporacyjne, te dobre i niestety te złe. Na szczęście tak się nie stało. Wiadomo, trochę praktyk wielkich korporacji musieliśmy przejąć wraz z powiększaniem się zespołu, ale nadal jest to tylko konieczne minimum. Życzliwość, otwartość i podchodzenie do pracowników indywidualnie (niczym w startupie sprzed 10 lat) pozostały .
Z wartości jakimi kieruje się Solwit. Również w kwestiach czysto zawodowych cechy takie jak poufność, zaufanie, lojalność i szczerość stanowią priorytet. I nawet jeśli dotrzymanie tych wartości wiąże się z rezygnacją z dobrego kontraktu czy nowego potencjalnego klienta, to Solwit jest gotowy na ten ruch. Dodatkowo Solwit wspiera wiele akcji charytatywnych. Ba, nawet bardzo często sam wychodzi z inicjatywą. I to wszystko nie dla PR-u czy popularności, ale z czystej chęci pomocy innym.
Chciałabym wcielić się w rolę managera. Na dzień dzisiejszy wiążę swoją przyszłość z tym stanowiskiem i chciałabym sprawdzić, czego muszę się jeszcze nauczyć.
Dla ludzi z ambicjami i chęcią rozwoju, ale jednocześnie takich, którzy nie chcą brać udziału w szerzącym się niezdrowym wyścigu szczurów. Ludzi, którzy cenią sobie wartości takie jak: lojalność, zaufanie i życzliwość. Ludzi, którzy chcą się wzajemnie motywować i wspierać, a nie iść po trupach swoich kolegów i koleżanek. Wskazany jest również młody duch, bo dzieje się tu mnóstwo fantastycznych akcji i wydarzeń
O rany, tych wspomnień jest ogrom Wspólne poranne kawy z Prezesem, gdy nas było jeszcze 30 osób, a biuro mieliśmy na 1 piętrze w budynku BCB1, rozgrywki pingpongowe, praca na Arkońskiej – w sumie pracowałam tam tylko miesiąc lub dwa (później przenieśliśmy się na Azymutalną), ale dojazd zmotywował mnie na tyle, że szybko kupiłam swoje pierwsze auto .
Naprawdę mogłabym siedzieć i wymieniać. Chociaż to, co najbardziej mi się wbiło w pamięć, to pierwsze spotkanie Solwitowe. Odbyło się w niewielkiej sali konferencyjnej w siedzibie u Klienta na 1. piętrze. Było około 20 osób w tym ja, jedyna kobieta. Leszek wyszedł na środek sali, przywitał nas, a później wypowiedział najgorsze zdanie: „a teraz każdy wyjdzie na środek i powie coś o sobie”.
Mówię „najgorsze”, ponieważ bardzo, ale to bardzo nie lubię wystąpień publicznych, paraliżują mnie. W pierwszej chwili – panika, ale szybko się uspokoiłam, ponieważ siedziałam na środku.
Pomyślałam, że niezależnie od której strony zaczniemy, to i tak będę miała czas psychicznie się przygotować.
No i w tym momencie Leszek dodał: „Zaczniemy od Natalii, bo jest naszym rodzynkiem, a dodatkowo ma dziś urodziny”. Na to zdecydowanie nie byłam gotowa. Oczywiście wyszłam na środek i coś tam wybąkałam, ale to raczej nie było ani składniowo, ani stylistycznie poprawne
Dużo większy, to na pewno. Posiadający kilka swoich produktów, wielu nowych klientów, ale co najważniejsze, kierujący się tymi samymi wartościami co teraz.
No właśnie tego, żebyśmy cały czas byli zespołem. Żebyśmy nadal dbali o taką rodzinną atmosferę i wartości. A indywidualnie każdemu: odnalezienia swojej ścieżki kariery, w której będzie się czuć i rozwijać najlepiej, innowacyjnych pomysłów przekutych w konkrety, otwartości na zmiany i najzwyklejszej radości z tego co robi.