TABLE OF CONTENTS:
Autorka: Justyna Cichocka (Specjalista ds. rekrutacji i employer brandingu)
Zapraszamy do przeczytania kolejnego wywiadu z cyklu 10 rozmów na 10-lecie Solwitu. Tym razem na pytania odpowiedziała Magdalena Brauer, HR Manager.
Moja historia jest w sumie jedną z typowych, choć był element gwiazdki z nieba. Pracowałam jako HR Business Partner w jednej z firm IT w Gdańsku, gdzie miałam szczęście, wraz z koleżanką, tworzyć dział HR od podstaw – to doświadczenie wiele mnie nauczyło, ale przyszedł moment, kiedy zamarzyłam o zmianie. I odpowiedzią na tę potrzebę był i jest Solwit.
Co ciekawe do Solwitu trafiłam jako specjalista ds. szkoleń i rozwoju a nie ukrywam, że ta działka jest najbliższa mojemu sercu – sama do tej pory jestem trenerem (w stanie spoczynku, bo inne zobowiązania pochłaniają mój czas – ale tak się nadal czuję) .
Jednym z etapów procesu rekrutacyjnego było przeprowadzenie 4-godzinnego szkolenia dla Solwitowego managementu. Szkolenie odbyło się w duchu agilowym, z którym jestem mocno związana, i pozwoliło mi na zobaczenie organizacji od środka oraz poznanie managerów.
Dowiedziałam się wtedy, że Witek Zamorski w wolnym czasie zajmuje się stolarką, Paweł Ziemiński nie odkleja się od telefonu i komputera, a Mariola Pankiewicz potrafi dodać otuchy samym spojrzeniem.
Okazało się, że proces przebiegł pomyślnie i zostałam zaproszona do małego i fajnego zespołu HR. Tworzyli go ówczesny HR Manager Robert i Justyna, która pracuje z nami do dziś. Po roku współpracy Robert zdecydował, że czas dla niego na zmiany. I tu mamy element gwiazdki z nieba. Bo jednak pozycja i objęcie roli Managera to z jednej strony spory kopniak motywacyjny, ale z drugiej bardzo duże wyzwanie do udźwignięcia.
I tak oto od 2017 roku dumnie pełnię rolę HR Managera w Solwicie. Dziś zespół HR to 11 osób, z czego dwie nasze koleżanki Kamila i Marcela chwilowo oddają się innym przyjemnym obowiązkom (ku chwale kolejnych pokoleń).
Mocne nastawienie na człowieka – na jego rozwój i satysfakcję płynącą z wybranej ścieżki zawodowej. Kiedy w ankietach po okresie próbnym lub exit interview nasi pracownicy wskazują szacunek, sposób komunikowania się, relacje zespołowe czy z przełożonymi jako wyróżniki Solwitu, nie ukrywam dumy, że tak jesteśmy odbierani jako organizacja.
Na życie staram się patrzeć nie z perspektywy trudności, a złożoności – jak w podejściu scrumowym. Jest słoń i trzeba go rozebrać. Ultramaratony, które zdarzyło mi się biegać, nauczyły mnie, że najważniejsze się małe kroki – nie tylko dosłownie Jak sobie uświadomisz, że masz przed sobą 100 kilometrów biegu, to masz ochotę usiąść i płakać, ale jeśli podzielisz to w głowie na mniejsze odcinki – wygląda lepiej. Small steps i do przodu. Natomiast to, co dla mnie jest rzeczywiście trudne to ludzkie tematy, np. jakaś niesprawiedliwa opinia, nieobiektywny zarzut, wyrażone niezadowolenie mimo starań oraz sytuacje, w których ktoś z otoczenia doświadcza czegoś złego. I trudna jest bezsilność, kiedy chcemy pomóc, ale nie bardzo jest jak.
Podejście. Na pierwszym miejscu są ludzie, a nie role. Oczywiście każdy zna swoje zobowiązania wobec firmy, są procesy i zasady, ale w Solwicie obowiązuje podejście człowiek – człowiek, a nie pani/pan z HR – pracownik czy prezes – manager. Do tego: otwartość, wsparcie, szacunek.
Z zespołu, którego jestem częścią. HR team tworzą świetni ludzie i profesjonaliści. Uwielbiam ich poczucie humoru, doceniam zaradność, pracowitość, nastawienie i pełne zaangażowanie, ale też różnorodność charakterów, dzięki czemu doskonale łączymy się w zespół. Oprócz działań typowo zawodowych, możemy na siebie liczyć też prywatnie. Jesteśmy uważni na siebie, na naszych pracowników. Daga, Emilia, Justyna C., Justyna M., Paula, Ilek, Rafał, Mikołaj, Marcelka i Kamila – dziękuje – jesteście dream teamem i cudownymi ludźmi.
To ciężkie pytanie, bo ja naprawdę lubię to co robię. Ale gdyby mogła wszystko, to stałabym się pilotem myśliwca, szczególnie dla tych okularów à la Tom Cruise z Top Gun. Bardziej realnie – chciałabym być weterynarzem albo strażnikiem Tatrzańskiego Parku Narodowego, ewentualnie TOPR-owcem. To moje dwie pozazawodowe pasje – zwierzęta i góry. Psy mam dwa, inne kocham miłością absolutną (jak i większość zwierząt), w góry jeżdżę kilka razy w roku, a na co dzień zdobywam te metaforyczne.
Myślę, że tacy dla których praca to nie tylko 8 godzin realizowania zadań. Solwit jest miejscem dla ludzi, którym nie jest wszystko jedno. Dla tych, którzy angażują się w społeczność organizacyjną, chcą zmieniać ją na lepsze i budować jej ducha. To również miejsce, gdzie liczy się drugi człowiek, kolega z zespołu i klient.
Oczywiście doskonale pamiętam szkolenie z efektywnych spotkań, które – delikatnie mówiąc – nie poszło po mojej myśli. Szczegółów zdradzić nie mogę, bo what happens in Vegas, stays in Vegas, ale szkolenie skończyło się wizytą u Prezesa Leszka.
I jak się zapewne domyślacie, nie zostałam tam zaproszona po laurkę Co zabawne, całe zdarzenie miało miejsce w trakcie mojego okresu próbnego, więc idąc na spotkanie, dość intensywnie zastanawiałam się nad moim losem. Oprócz tego – sławna marakuja, czyli dowcip, który przyszedł mi do głowy podczas pierwszego dla mnie SUM-a, czyli kwartalnego spotkania całej firmy (był niegdyś taki zwyczaj, że nowe osoby prezentowały się społeczności Solwitowej).
Miałam kompletną pustkę w głowie, kiedy Robert obwieścił, że mam teraz coś powiedzieć na forum. Zatem powiedziałam, niczym Karol Strasburger w Familiadzie. Żartu przytaczać nie będę, ale przez dłuższy czas miałam uroczą ksywkę marakuja
Solwit będzie marką rozpoznawalną w kraju, będzie miał uznanych klientów, dla których będziemy naturalnym kierunkiem zlecania nowych, ciekawych projektów. Jako pracodawca będziemy w TOP10 miejsc wybieranych przez pracowników do realizowania ścieżki zawodowej.
Kolejnych lat umacniania swojej pozycji na rynku. Każdemu z nas poczucia, że jego praca jest ważnym elementem Solwitu. A na co dzień: spełnienia zawodowego, zadowolenia z relacji i spotkań z ludźmi, którzy będą inspiracją do poszerzania swojej strefy komfortu.