TABLE OF CONTENTS:
Autorka: Justyna Cichocka (Specjalista ds. rekrutacji i employer brandingu)
Kiedy zmieniałem pracę, szukałem miejsca gdzie będę mógł zajmować się przede wszystkim moją pasją – programowaniem. Poprzednie doświadczenia nauczyły mnie, że im większa korporacja, tym więcej czasu spędza się na spotkaniach, a to z kolei buduje poczucie marnowania czasu. Zależało mi na realnym wpływie na produkt oraz rozwoju – to wydaje się być domeną mniejszych firm. Solwit jest według mnie gdzieś w tzw. złotym środku – w moim projekcie nie ma wielu spotkań, poprzeczka postawiona jest wysoko, jednak z drugiej strony nie ma konieczności ciągłej pracy do późnych godzin, żeby nadrobić niedoszacowane zadania. W Solwicie kładziemy nacisk na rozwój, organizując szkolenia wewnętrzne oraz finansując te, które odbywają się w innych miejscach. Dlaczego “my”? Ponieważ sam miałem przyjemność prowadzić jedno z takich wewnętrznych szkoleń, więc czuję się tego częścią
Myślę, że główną cechą jest przyjazne i otwarte środowisko, które udało się zbudować i zachować, pomimo całkiem pokaźnej liczby współpracowników. Właśnie w liczbach firma jest już korporacją, a jednak w kuchni nadal czuć rodzinny klimat.
Ograniczenie liczby pitych kaw Niestety (albo na szczęście) zawsze jest wiele ciekawych tematów do rozmowy z równie ciekawymi osobami, szkoda tylko, że czas w Solwicie płynie tak szybko, a robota sama się nie zrobi…
Pierwsze zaskoczenie – sprawność działania zespołu IT. Jakakolwiek awaria sprzętu nie musi wiązać się z odsunięciem od pracy na kilka dni, a większość spraw nadal da się załatwić od ręki! Druga rzecz, to działanie zespołu ds. rekrutacji. Bardzo miło wspominam mój proces rozpoczynania współpracy – po kilku pomyślnych rozmowach naprawdę nie mogłem się doczekać, kiedy pojawię się w biurze
Gdybym założył rodzinę, to na pewno byłby to mój główny powód do dumy Niestety aż tak daleko w życiu nie zaszedłem, dlatego na ten moment moim największym powodem do dumy jest to, że wszystko, co osiągnąłem w IT, zawdzięczam przede wszystkim sobie. W czasie szkoły zarywałem nocki, próbując napisać jakiś działający program, spędzałem mnóstwo czasu w swoim małym elektronicznym laboratorium i pomimo rożnych problemów w szkole, w tym momencie nie mam się czego wstydzić. Liczę, że mama wybaczy mi wszystkie jedynki w dzienniczku
Jeśli na papierze, to chętnie przejmę rolę prezesa, może być nawet dłużej niż tydzień Jeśli natomiast w zakresie obowiązków – chyba nie chciałbym nic zmieniać. Lubię swoje zajęcie – czasem nawet głupio jest mi nazywać je pracą – projektowanie i programowanie nadal jest również moją pasją.
Myślę, że jest to kilka typów osób:
a) dla początkujących – na pewno jest to dobre miejsce do rozwoju,
b) dla znudzonych pracą w dużych korporacjach – tutaj można dać odpocząć słuchawkom i strunom głosowym,
c) dla ambitnych – programy szkoleniowe oraz wsparcie merytoryczne starszych kolegów dają ogromnego kopa i motywują do odkrywania nieznanego.
Jest taka jedna historia. Dojeżdżając w euforii do pracy, zagapiłem się i doprowadziłem do kolizji. Uszkodzeniu uległ zderzak w moim samochodzie. Do teraz pamiętam, jak pomimo krótkiej znajomości (drugi tydzień pracy), kolega z zespołu sam zaproponował, że w weekend możemy się spotkać i go naprawić. Zaprosił mnie do siebie i spędziliśmy kilka godzin w garażu, wymieniając popękany element. Samochód jeździ do teraz, a ja z czasem przekonałem się, że to nie jest odosobniony przypadek bezinteresownego wsparcia w Solwicie. Przy okazji – pozdrawiam Cię Maćku
Cóż, widząc tempo wzrostu, bardzo chciałbym widzieć Solwit w podobnych barwach jak dzisiaj. Co prawda pojawił się widoczny trend pracy zdalnej, jednak mimo wszystko chciałbym, aby zachowano tradycyjne spotkania integracyjne – zarówno te kwartalne, jak i te codzienne.
Nie zbaczać z kursu i trzymać się planu